Na początku marca informowaliśmy o śmierci 30-letniego mężczyzny. Dziś wiemy, że był to Tomasz Osiński, którego rodzice nie mogą pogodzić się ze śmiercią i nie wierzą w oficjalną wersję policji.
Mama poprosiła służby o pomoc przy uspokojeniu 30-latka. Ten najprawdopodobniej był pod wpływem dopalacza, od których był uzależniony. Na miejsce wysłano 4 policjantów i karetkę ze stacji oddalonej o 18 kilometrów.
Funkcjonariusze policji podjęli decyzję o obezwładnieniu Tomasza. Rodzice zarzucają, że policjanci doprowadzili do uduszenia się pobudzonego mężczyzny i mają na to wskazywać poniższe okoliczności.
Zanim dojechało pogotowie ratunkowe, policjanci według relacji rodziców mieli przez kilkadziesiąt minut klęczeć na obezwładnionym Tomaszu. Jeden miał naciskać kolanem na szyję, drugi nogą dociskał plecy, a 3 i 4 trzymali nogi.
Pani Iwona, mama Tomasza, opowiada, że syn był skuty kajdankami, a głowę miał przyciśniętą/wsuniętą w materac. Twarz syna miała być sina. Jeden z policjantów miał wymusić danie zastrzyku w pośladek ze środkiem uspokajającym. Dopiero wtedy po odwróceniu ciała zorientowano się, że 30-latek nie oddycha. Przystąpiono do długiej reanimacji, która nie przyniosła rezultatów.
Rzecznik krotoszyńskiej policji ogłosił, że Tomasz zmarł po podaniu leku przez ratowników.
Krotoszyńscy dziennikarze dotarli do przedstawicieli osób ze środowiska ratowników medycznych, którzy potwierdzają, że pacjent leżał nie dając znaków życia. Podanie zastrzyku również tego nie zmieniło. Twarz miał siną, a ciało fioletowe. Zdaniem cytowanego ratownika doszło do skrajnego niedotlenienia.
Rodzice Tomasza uważają, że policjanci go udusili.
Funkcjonariusze z interwencji pracę w policji zaczynali kolejno w latach:
2006, 2012, 2018 i 2019.
Obecnie prokuratura z Ostrowa Wlkp. oczekuje na wyniki sekcji zwłok. Tymczasem lokalna policja umorzyła własne wewnętrzne postępowanie. – Byli sędziami we własnej sprawie. – użala się matka zmarłego Tomasza.