Za pomocą ukrytej kamery aktywista przez 2 miesiące nagrywał, jak wygląda życie norek na największej fermie w Polsce. Cierpienie, które zobaczyliśmy na nagraniach, poraziło nas. Kanibalizm, choroby, brak leczenia zwierząt czy przedwczesna śmierć to tylko niektóre patologie zarejestrowane na nagraniach. Poniżej przedstawiamy szczegóły śledztwa na fermie w Góreczkach


W ramach kampanii Cena Futra od lat ujawniamy warunki życia zwierząt na polskich fermach futrzarskich. Część z publikowanych materiałów pochodziła z naszych śledztw, inne z interwencji przeprowadzonych na tych fermach. Wiele z nich zakończyło się odbiorem najbardziej cierpiących zwierząt. Przedstawiciele polskiej branży futrzarskiej niezmiennie kwestionowali obiektywność tych materiałów. Głównym argumentem branży futrzarskiej było stwierdzenie, że ujawniane przez nas patologie stanowią margines. Że tak wyglądają wyłącznie niewielkie, stare fermy “rodzinne”, które nie mają nic wspólnego z profesjonalną, przemysłową hodowlą.

Zagazowane matki i norki, które zmarły w tzw. “szpitaliku” (Góreczki, sierpień 2020)

W odpowiedzi na te zarzuty zdecydowaliśmy się pokazać, jak wyglądają realia przemysłowej hodowli zwierząt futerkowych w Polsce. Prezentujemy Wam wyniki śledztwa na fermie w miejscowości Góreczki (powiat krotoszyński, województwo wielkopolskie), należącej do Wojciecha Wójcika, brata głównego lobbysty branży futrzarskiej, który od lat działa przeciwko wprowadzeniu w Polsce zakazu hodowli zwierząt na futra.

Największa ferma norek w Polsce

Według rejestru Głównej Inspekcji Weterynaryjnej (dalej GIW) do rodziny Wójcików należy 56 z 476 ferm aktywnych dziś w całej Polsce. Liczba ferm w Polsce i tych należących do samych Wójcików jest w rzeczywistości dużo niższa. Ogromna ferma w Góreczkach, udokumentowana w toku naszego śledztwa, w rejestrze GIW figuruje jako 33 fermy. W Polsce w przypadku dużych ferm przemysłowych, które mogą znacząco oddziaływać na środowisko, hodowca zobligowany jest do sporządzenia raportu o oddziaływaniu przedsięwzięcia na środowisko. Już pobieżny wgląd w rejestr ferm futrzarskich pokazuje jednak, że praktyka dzielenia ferm na mniejsze, niewymagające takich pozwoleń, jest częstym zjawiskiem1. Jest to oczywiście podział sztuczny, ponieważ w rzeczywistości takie fermy znajdują się na tym samym terenie, otoczone wspólnym ogrodzeniem.

Prowizoryczne blaszane ogrodzenie dzielące “osobne fermy” (Góreczki, lipiec 2020)

Według informacji uzyskanej od pracownika, który zatrudnił się na fermie Wojciecha Wójcika w Góreczkach i dokumentował dla nas swoją codzienną pracę, znajduje się tam ok. pół miliona zwierząt. Jest to więc nie tylko największa ferma norek w Polsce, ale z dużym prawdopodobieństwem największa ferma futrzarska na świecie. Znajduje się też niespełna 300 metrów od domów mieszkańców Góreczek.

CZYTAJ  Stał się cud? Bohater zabrał głos

Aktywista z Ukrainy

Poszukując ofert pracy na polskich fermach norek, szybko zdaliśmy sobie sprawę, że na polskich portalach jest ich niewiele. Zdecydowanie więcej ofert widniało na stronach ukraińskich biur pośrednictwa pracy. Dzięki aktywistom z ukraińskiego oddziału Otwartych Klatek udało się skontaktować z Yevhenem – młodym aktywistą związanym z ruchem na rzecz praw zwierząt, który zgodził się podjąć pracę na fermie norek.

Pracownik undercover podczas oddzielania młodych norek od matek (Góreczki, czerwiec 2020)

Yevhen przyjechał do Polski na początku czerwca br. i po przejściu dwutygodniowej kwarantanny związanej z pandemią Covid-19 rozpoczął pracę na fermie w Góreczkach. Pracownicy z Ukrainy mieszkali w budynku na terenie fermy. Hodowca potrącał koszty zakwaterowania z niewielkich wypłat. Z pensji odejmowane były również różne kwoty za „zniszczenia” powstałe na skutek codziennej pracy, w tym uszkodzenia klatek [sic!], mimo iż na terenie fermy znajdował się zakład produkcji klatek Wójcików. Mimo braku doświadczenia w pracy ze zwierzętami Yevhen nie przeszedł żadnych szkoleń. Dostał parę rękawiczek i kilka podstawowych informacji dotyczących codziennych obowiązków. Yevhen poinformował nas, że od przełożonych nie dowiedział się niemal niczego o dobrostanie zwierząt, opiece nad chorymi i ciężko rannymi zwierzętami, podobnie jak o przepisach przeciwpożarowych czy innych związanych z bezpiecznym i higienicznym wykonywaniem pracy.

Duża część pracowników, podobnie jak Yevhen, przyjechała do pracy na fermie Wójcika z Ukrainy. Pracowali siedem dni w tygodniu, zwykle ponad 300 godzin miesięcznie. Według relacji Yevhena na fermie w Góreczkach przy opiece nad zwierzętami pracuje około 50 osób, co oznacza, że przy obsadzie ok. 500.000 zwierząt jeden pracownik opiekuje się 10.000 norek. Przy ilości obowiązków na fermie nie ma więc mowy o opiece nad rannymi czy chorymi zwierzętami, czy szybkim usuwaniu martwych zwierząt z klatek Potwierdzają to drastyczne materiały zebrane w ciągu dwóch miesięcy pracy Yevhena.

Rany po pogryzieniach (Góreczki, czerwiec 2020)

Koszmar na fermie norek w Góreczkach

Wśród najczęściej spotykanych problemów dobrostanowych udokumentowanych na fermie Wojciecha Wójcika były głębokie rany od pogryzień, jakie zwierzęta zadawały sobie, przebywając w nieustannym stresie. Norki to zwierzęta dzikie, które nigdy nie zostały udomowione, wiodące w naturze samotniczy tryb życia. Zmuszone do dzielenia niewielkich klatek z innymi zwierzętami szybko zaczynały walczyć między sobą. Często karma aplikowana standardowo na górną część klatek spadała na ich futro, zachęcając inne do wygryzania resztek bezpośrednio z ciała zwierząt. Na materiałach Yevhena widzimy wiele zwierząt z głębokimi, otwartymi ranami w okolicach głowy i karku. Często jednak zwierzęta atakowały się bez wyraźnego powodu, a układ sąsiadujących ze sobą klatek umożliwiał nawet atakowanie się zwierząt przebywających osobno. Działo się tak, gdy kończyna lub ogon norki zwisały przez druciane kratki w zasięgu innej norki.

Norka szarpiąca ogon zwierzęcia z sąsiedniej klatki (Góreczki, lipiec 2020)

Wiele przypadków wzajemnej agresji norek kończyło się przypadkami kanibalizmu. Yevhen udokumentował liczne nagrania, na których widzimy norki niemal w całości zjedzone przez towarzyszy. Kanibalizm i agresja są na fermach tak powszechne, że sami hodowcy mówią o okresie letnim jako o „fazie kanibalistycznej”2 . Nie istnieje żaden sposób na wyeliminowanie takich zachowań, ponieważ wynikają one wprost z systemu hodowli sprzecznego z naturalnym behawiorem norek.