Niedzielny poranek. Okolice lotniska Michałków. Jak w każdy pogodny weekend grupa śmiałków skakała ze spadochronem. Podostrowskie lotnisko jest na tyle atrakcyjne, że przyjeżdżają tutaj żądni adrenaliny z wielu oddalonych miast takich jak Wrocław czy Poznań.
Samolot węgierskiej produkcji wywozi w górę grupę osób gotowych oddać skok. Na plecach mają spadochron wart około dwudziestu tysięcy złotych. Są tacy, którzy mają ponad tysiąc oddanych skoków, ale są też nowicjusze, którzy przechodzą specjalny kurs, po którym będą mogli samodzielnie oddawać skoki.
Mieszkaniec Wrocławia, 33-latek oddawał swój czwarty skok w życiu. Po wyskoczeniu z samolotu, który wzniósł skoczków na wysokość czterech tysięcy metrów, mężczyzna na właściwej wysokości postanowił otworzyć spadochron. Niestety nie wszystko poszło po jego myśli. Linki od spadochronu zaplątały się. Powodem najprawdopodobniej była nieodpowiednia pozycja ciała, w której mężczyzna otwierał spadochron. Mężczyzna wpadł w tzw. korkociąg i z dużą prędkością uderzył w zaorane pole.
Inni skoczkowie po wylądowaniu wsiedli w samochód i pojechali w miejsce, w którym leżał mężczyzna. Powiadomiono również karetkę pogotowia. Okazało się, że mężczyzna doznał urazu wielonarządowego. We wtorek przeszedł operację w ostrowskim szpitalu. Po wybudzeniu się, powiedział ostrow24.tv, że czuje się dość dobrze, choć jest obolały. Na jego twarzy pojawiał się uśmiech. Na pytanie czy niedzielny wypadek wyleczył go z tego ekstremalnego sportu, odpowiedział, że jest jeszcze za wcześnie na podejmowanie ostatecznych decyzji. Nie ukrywał, że z pewnością rodzina będzie przeciwna dalszym skokom ze spadochronem.
Zdaniem mieszkańca Wrocławia najwięcej wypadków przy skokach pojawia się w fazie po otwarciu spadochronu.
Przykładowy film z wpadnięciem w korkociąg skoczka:
