Kiedy Anwil Włocławek przyjeżdża do Ostrowa Wielkopolskiego, kibice od lat wiedzą jedno: spodziewaj się niespodziewanego. Starcia tych dwóch ekip od dawna należą do najbardziej elektryzujących w polskiej koszykówce, ale to, co wydarzyło się w czwartkowy wieczór, przeszło wszelkie oczekiwania. Tasomix Rosiek Stal Ostrów Wielkopolski rozbiła faworyzowany Anwil 104:89, rozgrywając przy tym jeden z najlepszych meczów w ostatnich latach.
Pierwsza połowa, której nikt się nie spodziewał
Jeśli ktoś przed spotkaniem obstawiał, że Stal będzie prowadzić do przerwy 57:35, zapewne spotkałby się z uśmiechem politowania. Różnice budżetowe, głębia składu, pozycja w tabeli – wszystko wskazywało na Anwil. Tyle że pieniądze na boisku nie grają, a Stal zagrała jak z innej planety.
Gospodarze od pierwszych minut narzucili zabójcze tempo. Kapitalnie funkcjonowała obrona, jeszcze lepiej atak – szybkie kontry, efektowne akcje, świetne dzielenie się piłką i konsekwentne wykorzystywanie błędów rywala. W pierwszej kwarcie przewaga żółto-niebieskich sięgnęła 13 punktów (27:17), a Anwil przy życiu trzymał głównie AJ Slaughter, który trafił dwie ważne trójki.
Na parkiecie błyszczał przede wszystkim Daniel Gołębiowski – kapitan Stali grał jak natchniony. Do przerwy miał już 20 punktów przy 80-procentowej skuteczności, a jego energia udzielała się całemu zespołowi. Trafiał nawet młody Nikodem Czoska, który momentami wyglądał na przestraszonego, ale zdobywał kluczowe punkty spod kosza.
Show pierwszej połowy zakończył jednak Daniel Laster. Ostatnia akcja przed przerwą – rozegrana w 2,7 sekundy – to materiał na viral. Niesamowita, instynktowna „wkrętka” piłki do kosza była symbolicznym podsumowaniem kosmicznej gry Stali. Do szatni gospodarze schodzili przy wyniku 57:35 – a w hali wrzało.
Trzecia kwarta: nokaut
Jeśli kibice Anwilu liczyli, że po przerwie ich zespół ruszy do odrabiania strat – srogo się pomylili. Stal grała jeszcze lepiej. Fantastyczna obrona i celne rzuty z dystansu pozwoliły powiększać przewagę aż do kosmicznych rozmiarów.
Najwyższa była po akcji Lastera – 78:47, a chwilę później po trafieniu Sakoty wynosiła 83:52. Po trzydziestu minutach tablica pokazywała 85:56, a Ostrovia Arena świętowała.
Trener Anwilu, Grzegorz Kożan, przyznał po meczu:
– Stal w pierwszej połowie pokazała ogromną wolę walki. Atakowali, świetnie bronili, byli po prostu od nas lepsi. Jeśli ta drużyna poczuje krew, bardzo trudno ją zatrzymać.
Końcówka pod kontrolą
W czwartej kwarcie gospodarze pozwolili sobie na moment rozluźnienia – Anwil zmniejszył stratę z 31 do 15 punktów. Jednak gdy zrobiło się gorąco, Stal natychmiast odpowiedziała. Najpierw akcją 2+1 popisał się Mareks Mejeris, a chwilę później trójkę dorzucił Quan Jackson, czym definitywnie uspokoił sytuację.
Daniel Gołębiowski, choć po meczu podkreślał słabszą końcówkę zespołu, nie miał wątpliwości:
– Najważniejsza jest wygrana. I to tak zdecydowana.
Triumf drużyny i sztabu
Wynik 104:89 to efekt nie tylko świetnej formy zawodników, ale i doskonałej pracy sztabu szkoleniowego w trakcie przerwy reprezentacyjnej. Trener Andrzej Urban, powracający z kadry, nie ukrywał wdzięczności:
– Ogromne brawa dla moich współpracowników, zwłaszcza dla Konrada Kaźmierczyka. Wykonali świetną robotę, dzięki czemu dziś możemy cieszyć się z wygranej.
Statystyki mówią wszystko
Tasomix Rosiek Stal Ostrów – Anwil Włocławek 104:89
(27:17, 30:18, 28:21, 19:33)
Stal: Gołębiowski 22, Gibson 18, Laster 17, Sakota 13, Pluta 9, Jackson 9, Mejeris 8, Czoska 6, Brzović 2, Smektała 0, Rutecki 0.
Anwil: Fridriksson 13, Kołodziej 11, Pearson 11, Slaughter 10, Lockett 10, Michalak 9, Słupiński 7, Borowski 7, Mucius 6, Łazarski 5.
Kosmiczny wieczór w Ostrowie
Stal zagrała mecz bliski perfekcji – agresywny, szybki, konsekwentny i pełen energii. To zwycięstwo, które pokazuje, że w Orlen Basket Lidze każdy faworyt musi mieć się na baczności. A w Ostrowie – jak głosi tradycja – nawet Goliat może paść pod ciosami sprytnego, walecznego Dawida.
Śledź nas w Google News!
Zawsze na bieżąco z najnowszymi artykułami i informacjami.
Obserwuj nas w Google News