Poranek majówki zamienił się w prawdziwy koszmar dla mundurowych z Dolnego Śląska. O godzinie 9:40, na ulicy Krotoszyńskiej w Cieszkowie (powiat milicki), policjanci zatrzymali do rutynowej kontroli motocykl. To, co odkryli, zmroziło im krew w żyłach – za kierownicą siedział… ich kolega po fachu!
Mężczyzna, jak się później okazało, to funkcjonariusz z jednostki w Krotoszynie. Co gorsza – nie jechał sam. Na motocyklu przewoził 13-letnie dziecko. I choć wszystko wyglądało na spokojną, rodzinną przejażdżkę, alkomat powiedział jasno: 0,36 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
Policjant, znany lokalnie jako pan Szymon, był wówczas poza służbą. Jednak stan, w jakim zdecydował się prowadzić pojazd, oraz fakt, że przewoził nieletniego pasażera, wywołał wśród jego kolegów po fachu ogromne oburzenie. – To nie tylko złamanie prawa, to zdrada munduru – mówi jeden z anonimowych funkcjonariuszy z dolnośląskiego garnizonu.
Na szali teraz stoi policyjna kariera mężczyzny. Komendant Wojewódzki rozważa kroki dyscyplinarne i decyzję w sprawie przyszłości Szymona w formacji. – Nie ma miejsca w policji dla kogoś, kto sam łamie prawo i naraża życie dziecka – miał powiedzieć jeden z przełożonych.
Sprawa odbiła się szerokim echem w lokalnej społeczności, która nie kryje zaskoczenia i gniewu. – Jak mamy ufać policji, jeśli ci, którzy powinni nas chronić, sami stanowią zagrożenie? – pyta jedna z mieszkanek Cieszkowa.
Śledztwo trwa. Prokuratura może postawić zarzuty nie tylko prowadzenia pojazdu w stanie po spożyciu alkoholu, ale również stworzenia zagrożenia dla życia i zdrowia dziecka. Jakie konsekwencje poniesie funkcjonariusz? Jedno jest pewne – ta majówka przejdzie do historii jako czarna plama na honorze wielkopolskiej policji.
Śledź nas w Google News!
Zawsze na bieżąco z najnowszymi artykułami i informacjami.
Obserwuj nas w Google News