Relacja konduktora z wypadku w Ociążu

Konduktor z pechowego pociągu, który brał udział w poważnym wypadku w miejscowości Ociąż, zrelacjonował obszernie feralny dzień i sam wypadek.

+

„To był fajny dzień, zacząłem pracę przed godziną 4 rano i miałem do obsłużenia dwa pociągi – Dąbrowską 6116 i Orzeszkową 1621. Na Dąbrowskiej uzupełniliśmy nasz wykaz pracy planowo, mimo, że mówiłem kierownikowi by się tak z tym nie śpieszył. Nie wiedział o co mi chodzi, aż do 10 rano xD (uprzedzając pytania – potem je poprawiliśmy, ale wczoraj usłyszałem, że jak zobaczy jakąkolwiek służbę ze mną to prosi o zamianę, bo wypaplałem to wszystko xD). W Łodzi mieliśmy 30 minut przerwy, Orzeszkowa przyjechała planowo. Nie było dużo ludzi, jak to zwykle w środku tygodnia ich liczba kręciła się w ~~150 osób, także kontrola biletów to był pikuś (parę biletów też było wystawionych ( ͡° ͜ʖ ͡°)).

Wszystko szło gładko aż do Ociąża (wieś między Ostrowem Wlkp., a Kaliszem), bo jak hukło to od razu wiedzieliśmy co się stało. W pierwszej chwili oczywiście zmartwienie o mechanika, bo nie wiedzieliśmy w co trafiliśmy, a DARTy nie są znane ze swej wytrzymałości. Na szczęście odezwał się na radiu do dyżurnej o tym, że trafiliśmy w osobówkę i żeby wezwała wszystkie służby, a nas poprosił o to by sprawdzić co z autem i poszkodowanym. Kamizelki na plecy, ale zanim wyszliśmy na miejsce wypadku to szybko podbiegliśmy do wagonów 1 i 2 by zobaczyć czy z pasażerami wszystko okej, bo byli najbliżej miejsca uderzenia. Okazało się, że z nimi wszystko dobrze, bo w przestrzeni pasażerskiej jedyna szkoda to wybita szyba zewnętrzna (jest kilka warstw).

Pociąg zatrzymał się około 350 metrów od miejsca wypadku, jednak wrak auta był bliżej – o może jakieś 200 metrów oddalony od nas. Są zdjęcia, sami możecie ocenić. No nic, polecieliśmy do auta by zobaczyć co z kierowcą. Tak naprawdę byłem przy nim drugi, bo pierwszy doleciał Pan z ochrony z pobliskich magazynów czy czymkolwiek one były. I teraz coś co mnie naprawdę wkurzyło – dziewczyna żyła, ba, oddychała, a mimo to nie było szansy jej pomóc, ponieważ była zakleszczona. Wiadomo, głowa do tyłu, udrożnienie dróg i tak dalej, ale ciągle człowiek czuje taką bezsilność. Na szczęście nie czułem jej długo, bo po minucie zjawili się strażacy, którzy dali sobie z tym radę. Tak dla przypomnienia – w zimę tego roku miałem inny wypadek, śmiertelny, samobójce za Brzegiem i wtedy też stwierdziłem, że zdecydowanie bardziej wolę, kiedy takiej osobie nie ma jak udzielić pomocy, bo wtedy nie ma żadnych wątpliwości czy zrobiło się wszystko.

CZYTAJ  To może być najdroższe selfie w jego życiu

W każdym razie kierownik został, bo to jego brożka użerać się z policją i całą resztą służb, a ja wróciłem na skład zająć się ludźmi. Wiadomo było, że nic nie wiadomo, bo zanim człowiek zadzwoni do dyspozytora i tak dalej by ustalić wszystko to musiał zająć się tym o czym wam opowiadałem wcześniej. Wstępnie ustaliliśmy, że będziemy mieli dwie godziny opóźnienia. Poczęstunki awaryjne rozdane. DART nie nadawał się do jazdy dalej, dlatego zaczęliśmy kombinować z autobusami co się udało – trzy autobusy, przy czym ostatni odjechał około godziny 12:20 (czyli 1:30h po wypadku). Dwa pojechały bezpośrednio do Wrocławia (ponieważ większość biletów była do Wrocławia), a jeden z nich zahaczył o wszystkie stacje pośrednie (Ostrów Wlkp., Twardogóra, Oleśnica, Nadodrze, Mikołajów).

No i się zaczęło – ja jako konduktor jestem zbędny, bo mimo, że jestem obsługą pociągu to maszynista jest prowadzącym pojazd biorący w wypadku, a kierownik jest tym, który powinien udać się na miejsce zdarzenia pierwszy. Oczywiście często chodzimy dwójkami, bo tak jest znacznie bezpieczniej i łatwiej udzielić ewentualnej pomocy, ale spisywanie podwójnych zeznań nie miałoby sensu. Policjanci i prokurator uwinęli się dość szybko w Ociążu, dlatego mogliśmy zwolnić tor i zjechać powoli tym składem do Ostrowa Wielkopolskiego, gdzie Policja zajęła się spisywaniem zeznań i zdobywaniem dokumentacji pociągowej (prowadzonej przez kierownika, ale także tej która jest na DARCIE na stałe).

Wszystko skończyło się koło 15, a my mieliśmy wrócić do domu pierwszym pociągiem do Wrocławia – tym o 17:16, który we Wrocławiu był o 19. W ten o to sposób jednego dnia nabiłem sobie czas pracy wynoszący prawie 16 godzin.

(…) maszynista mówił, że wyglądała jak samobójca – stała, lub wolno jechała i dodała gazu dopiero przed przejazdem. Tylko, że jaki samobójca wsiada w samochód i to w zapiętych pasach.(…) – relacjonował na portalu wykop.pl użytkownik pn. Shishu.

CZYTAJ  Zderzenie 3 aut w Sobótce

Dziewczyna miała prawo jazdy od dwóch miesięcy. Wieczorem została przetransportowana śmigłowcem do Poznania.

POLECANE NEWSY
Subskrybuj
Powiadom o

14 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
14
0
Napisz co o tym sądziszx