Zawirowania wokół bocianiego Big-Brothera

Projekt monitoringu bocianiego gniazda z natury jest pomysłem pożytecznym i neutralnym. Jednak wszędzie tam gdzie coś się dzieje, pojawiają się spory. Opiszemy zarzut możliwości płoszenia bocianów, a także niepewne dalsze losy projektu. Inspiracją do tego artykułu była wiadomość od pani Barbary, która opisała nam w mailu swoje zastrzeżenia do działalności znanego ornitologa Pawła T. Dolaty.

Urząd Gminy w Przygodzicach chlubi się współrealizacją bardzo medialnego projektu ornitologicznego, polegającego na zamontowaniu kamery przy bocianim gnieździe, dzięki czemu internauci z całego świata mogą śledzić losy bocianiej rodziny. Media lokalne jak i te ogólnopolskie niejednokrotnie promowały gminę dzięki temu projektowi. Kamera zamontowana została w 2006 roku z inicjatywy Pawła T. Dolaty, lidera Południowo-wielkopolskiej Grupy Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków.

W tym roku postanowiono rozwinąć projekt poprzez wymianę kamery na nowocześniejszą. Miało to znacznie poprawić jakość przekazu. Akcję wykonywano 25 i 27 marca 2014 r.

Problem polega na tym, że trwał już okres ochronny bocianiego gniazda. Pani Barbara podkreśliła, że w tym dniu widziany był już bocian, co jej zdaniem w powiązaniu z akcją wymiany kamery mogło go płoszyć. Na forum projektu Paweł T. Dolata podzielił się obserwacjami. Według nich miano zauważyć terytorialnego bociana w dniu 25 marca w godzinach 6:40, około 12:00 i ok. 15:00. Panią Barbarę oburzyło, że pomimo tych obserwacji, prac nad wymianą kamery nie przerwano. Wyraz swojemu niezadowoleniu dała poprzez wpis na forum projektu:

„Czy sława i rozgłos są ważniejsze niż bezpieczeństwo bocianów? Jest zakaz robienia prac gdy bociany są na gnieździe. Czemu teraz je straszycie? Wstyd”

Na drugi dzień Paweł T. Dolata odpowiedział pani Barbarze:

„To Pani powinno być wstyd za rzucanie bezpodstawnych oskarżeń, oparte na niedokładnym czytaniu informacji, i to też jest niepoważne. Myli Pani prace przy gnieździe (przy kamerze, które prowadzono pod nieobecność bociana i już zakończono) z pracami nad przekazem, prowadzonymi przy komputerach informatyków. Więc nikt bociana nie straszył i nie straszy.”
(…)
Ponadto skąd Pani wzięła stwierdzenie „informujecie że były na gnieździe bociany”? Informowałem na tej stronie i na www.pwg.otop.org.pl o 3 krótkich pobytach JEDNEGO osobnika 24 marca. Pary nikt na nim jeszcze nie widział, pomimo testowego podglądu na gniazdo, który śledzi Rafał.”

CZYTAJ  To może być najdroższe selfie w jego życiu

Pani Barbara w liście do redakcji stwierdziła, że: „Sami Państwo możecie przeczytać że odpowiedź jest bardzo niegrzeczna by nie powiedzieć że bez kultury. Pan Dolata wykręca się. Skoro prace przy gnieździe były robione 25 marca to byli poza prawem. Ja wiem że takie prace można robić tylko do 1 marca! Skoro sam pisze że widzieli bociana aż trzy razy, to też znaczy że bocian dolatywał do gniada i odlatywał bo był spłoszony przez obecność ludzi. Przecież to nie ma znaczenia czy na gnieździe był jeden bocian czy para. A może dolatywały dwa bociany na zmianę i nie siadały na gniazdo bo się przestraszyły montażem kamery?”.

By sprawdzić kto ma rację, skontaktowaliśmy się z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska w Poznaniu. Rzecznik prasowy Łukasz Dąbkowski powiedział nam, że sprawę znają, ponieważ RDOŚ również został poinformowany przez osobę zaniepokojoną działaniami Pawła T. Dolaty. Sprawą zainteresował się Regionalny Konserwator Przyrody pan Jerzy Ptaszyk. Należy podkreślić, że z racji wykonywanych funkcji, obydwaj panowie się znają. RDOŚ w Poznaniu stwierdził, że pomimo wykonywania prac w okresie ochronnym nie uznano działań Pawła T. Dolaty za naruszenie prawa. Ponieważ nie następowało „umyślne płoszenie”. Dodatkowym argumentem mającym bronić działania Pawła T. Dolaty miały być jego wyjaśnienia, z których wynikało, że obserwowany był pojedynczy bocian, a nie para. Sam zainteresowany Paweł T. Dolata unikał rozmowy z naszą redakcją.

Sprawa jednak nie jest prosta, ponieważ z naszych informacji wynika, że pomimo dwóch interwencji związanych z wymianą kamery nie osiągnięto celu. Nowa kamera miała ulec rozregulowaniu w wyniku przypadkowego uderzenia w nią przez pracownika wykonującego prace montażowe. To oznacza, że znowu, pomimo okresu ochronnego, współpracownicy projektu „Blisko bocianów” będą ingerować w bezpośrednim otoczeniu gniazda.

CZYTAJ  Wyrzuciła przez okno pieniądze

Działalność ornitologiczna Pawła T. Dolaty nie raz wzbudzała negatywne emocje i kończyła się porażkami ze szkodą dla ptaków. Przypomnijmy historię sprzed kilku lat gdy w regionie dość długo padał deszcz. Młode bociany z przygodzickiego gniazda przebywały w mokrym gnieździe. Ornitolog P. Dolata podjął decyzję o interwencji. Z pomocą podnośnika włożył do gniazda dużo suchego siana, którym przykrył bocianiątka. Gdy dorosły osobnik wrócił do gniazda, natychmiast zadziobał swoje pisklęta i wyrzucił z gniazda.

(akcja od 2:10)

To jednak nie koniec zawirowań wokół tego projektu. W tym roku Urząd Gminy w Przygodzicach chciał rozwinąć ten projekt technicznie, ponieważ przez ostatnie lata nic w tym zakresie nie robiono. A wiadomo nie od dziś jak szybko następuje postęp technologiczny w elektronice. Poza tym powstały konkurencyjne projekty i urząd nie zamierzał pozostawać w tyle. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że zainteresowany współpracą był lokalny przedsiębiorca który ze swojej strony zadeklarował możliwość zamontowania nowoczesnej kamery.

Obecnie przekaz z kamery nie jest w ogóle przekazywany i nie wiadomo jakie będą dalsze losy projektu.

POLECANE NEWSY
Subskrybuj
Powiadom o

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Napisz co o tym sądziszx