Policyjna latająca kpina nad Ostrowem – felieton – aktualizacja 16:00

Dzisiaj w grodzie nad Ołobokiem działy się sceny niczym z amerykańskich filmów akcji. Do naszej redakcji co rusz dzwonili zaniepokojeni mieszkańcy, którzy nie wiedzieli co się dzieje. Widzieli policyjny śmigłowiec, wiele radiowozów, a także samochody specjalistyczne policji – jeden z nich miał przyczepkę jak do przewozu materiałów wybuchowych.

Oczywiście zacząłem sprawdzać te informacje… u policji, bo u kogo by innego. Wiedząc, że dzisiaj dyżur ma oficer prasowy ostrowskiej policji – Krzysztof Kula, od razu skierowałem się do Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu, bo uzyskanie informacji od pana Kuli graniczy z cudem. Ale o tym za chwilę.

Na stronie KWP w Poznaniu znalazłem numer komórkowy dyżurnego policjanta, w tym przypadku pani oficer. Ta stwierdziła lakonicznie, że są to działania Komendy Głównej Policji i ona nie jest upoważniona do udzielania jakichkolwiek informacji w tym zakresie.

Odwiedziłem zatem  stronę Komendy Głównej Policji. To co za chwilę zobaczyłem i usłyszałem wprawiło mnie w całkowite osłupienie. Nie myślałem, że aparat państwowy aż tak kiepsko może działać za tak olbrzymie pieniądze, które idą na niego z naszych podatków.

Na stronie KGP znajdował się tylko numer stacjonarny, przy którym widniała informacja, ze w sobotę jest czynny do godziny 13:00. Nie poddając się, zadzwoniłem pod niego. Komunikat, który usłyszałem do teraz rozbrzmiewa w moich uszach. „Dodzwonili się Państwo do Zespołu Głównej Policji. W godzinach od 16:00 do 8:15 dnia następnego, udzielamy informacji pod znanym Państwu numerem telefonu komórkowego.” – Od razu zdębiałem. Komu znanym, co to za robienie tajemnicy z dyżurnego telefonu komórkowego, z którego podaniem nie mają problemu komendy wojewódzkie czy powiatowe w innych częściach kraju.

Z powrotem skierowałem się do pani oficer z KWP w Poznaniu. Ta zdziwiona brakiem numeru dyżurnego na stronach KGP, zadeklarowała, że postara się go ustalić. Przez kolejną godzinę jej numer już nie odpowiadał.

Postanowiłem wrócić do punktu wyjścia i zaryzykowałem telefon do będącego na nocnym dyżurze Krzysztofa Kuli – zastępcy rzecznika ostrowskiej policji. Nikt nie odbierał jednak telefonu. Czas upływał, kolejne głosy przerażonych mieszkańców docierały pod redakcyjny telefon. Jeden z nich poinformował mnie, że kilka radiowozów znajduje się w rejonie ulicy Dworcowej. Natychmiast się tam udałem. Napotkani policjanci nabierając wody w usta stwierdzili półgębkiem, że w komendzie znajduje się rzecznik policji i tylko on może udzielić informacji.

CZYTAJ  O co chodzi z tą kogeneracją?

Po chwili cichociemni policjanci wyruszyli z parkingu przy dworcu PKP, więc udałem się za nimi licząc na to, że poprowadzą mnie po sznurku do epicentrum akcji. Myliłem się, gdy radiowóz wyjeżdżał z Ostrowa na Poznań, zawróciłem więc do ostrowskiej komendy, wciąż próbując dodzwonić się pod telefon komórkowy, który posiadał Krzysztof Kula.

Pod komendą na parkingu przy Izbie Dziecka zobaczyłem jeden z samochodów policji z podejrzaną beczką na przyczepce. Natomiast przed wejściem stał inny specjalistyczny wóz policyjny. Po wejściu do środka próbowałem dotrzeć do Krzysztofa Kuli.

Po wejściu do środka dyżurny zadał pytanie: Kontaktował się Pan z rzecznikiem? Powstrzymałem się przed powiedzeniem tego co naprawdę niosła mi ślina na język. Subtelnie uśmiechnąłem się i powiedziałem, że tak, nie odbierał telefonu, choć był w pracy.

Po 5 minutach podszedł drugi dyżurny i poinformował, że pana rzecznika nie ma na miejscu, nie wiadomo kiedy będzie ani gdzie jest. Rozumiesz drogi czytelniku co musiałem czuć. Słowa chyba nie są w stanie tego opisać.

Cóż to za pełnienie misji i zapewnianie poczucia bezpieczeństwa w czasie gdy służby prasowe policji mają w czterech literach swoją pracę. Tutaj muszę jednak pochwalić jedną wspaniałą panią oficer. Gdy wracałem do redakcji, otrzymałem informację, że zespół kilkunastu-kilkudziesięciu radiowozów przemieszcza się z Nowych Skalmierzyc w stronę Kalisza. Pomyślałem, że może tam ktoś uratuję beznadziejną sytuację i opinię policji.

Wyszukałem przez internet w komórce numer do oficera prasowego policji w Kaliszu. Na stronie widniało zdjęcie urodziwej kobiety. Godzina późna, bo 20:00 w sobotę. Teoretycznie czas wolny. Pani p.o. st. sierż. Anna Jaworska Wojnicz  odebrała telefon niemal natychmiast. Była zaskoczona moimi pytaniami o działania policji, gdyż jej nic nie było wiadomo w tym temacie. Najwidoczniej nikt jej nie poinformował wcześniej. Co istotne, Pani Anna Jaworska Wojnicz odebrała pomimo iż była na… wieczorze panieńskim.

CZYTAJ  Wjechał w znaki i odjechał (ZDJĘCIA)

Tym samym po biurze prasowym kaliskiego Urzędu Miejskiego, które już kilkakrotnie pokazało że potrafi profesjonalnie obsługiwać dziennikarzy, kaliska komenda z Panią Anną Jaworską-Wojnicz trafiła do naszej loży pozytywnie wyróżnionych.

Podsumowując nie wiadomo co się działo, ani kto za tym stoi. Wiemy natomiast, że oficerowie prasowi (poza Panią z Kalisza), biorą pieniądze i nie traktują poważnie swojej służby. To oni są wyznaczeni do kontaktu z mediami, a my jako środki masowego przekazu mamy obowiązek przekazywać natychmiast informacje o zagrożeniach bądź ich braku.

P.S.

Kropką nad i dotyczącą profesjonalizmu policji niechaj będzie zagadka dla spostrzegawczych internautów.

Pytanie konkursowe: Jaki jest czterocyfrowy kod do drzwi przesuwnych umożliwiających wejście i wyjście z budynku ostrowskiej policji. Dodajmy, że cyfry zatwierdza się dolnym przyciskiem i odpowiedź powinno znać nawet dziecko z przedszkola. Do wygrania bezpłatna przepustka do odebrania na Odolanowskiej 19. Taka sytuacja.

 

Aktualizacja 25 marca 2013 r. 15:30

Krzysztof Hajdas z zespołu prasowego Komendy Głównej Policji stwierdził, że policja zabezpieczała transport kolejowy „przy okazji” wykonując manewry. Na pytanie jakie środki policji wzięły udział w akcji odpowiedział: „adekwatne”. Z tej trudnej rozmowy dowiedzieliśmy się ponadto, że transport kolejowy obsługiwało PKP Cargo. Rzecznik tej spółki z uwagi na politykę tej spółki nie udzielił informacji nt. transportu.

W ten oto sposób za publiczne pieniądze zabezpieczono prywatny transport, przy okazji wykonując jakieś ćwiczenia. W takim razie czy jutro jadąc do pracy policja też nas będzie zabezpieczać przy okazji wykonując jakieś ćwiczenia? Śmiem w to wątpić. Okazuje się, że mieszkamy w kraju, gdzie spółki z państwowym kapitałem robią sobie prywatę, obywatel nie ma prawa dowiedzenia się czegokolwiek, ba, ma tylko płacić podatki i o nic nie pytać.

O wyjaśnienia powyższy kontrowersji zwróciliśmy się do Ministerstwa Transportu.

 

POLECANE NEWSY
Subskrybuj
Powiadom o

1 Komentarz
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
maciek
9 lat temu

Urodziwa kobieta to ty urodziwych kobiet nie wydziałes chyba nigdy :/

1
0
Napisz co o tym sądziszx